“Mój zawód to artysta”. Rozmowa z Piotrem “Beeskim” Kanią

Niewątpliwie jedna z ciekawszych osobowości na krajowej scenie breakingu. Nazwanie go człowiekiem orkiestrą w tym przypadku nie jest nadużyciem. Artysta o wielu pasjach, którego misją jest roznoszenie pozytywnej energii. Sprawdzamy co ma do powiedzenia reprezentant SZTEWITE GANGBboy Beeski.

 

Na początek wróćmy do ubiegłorocznej edycji Red Bull BC One Cypher Poland. Dostałeś się do TOP16. Czy uważasz, że jest to obecnie najważniejsza impreza breakowa w Polsce?

Tak, zdecydowanie to Top 1 jeżeli chodzi o organizacje i prestiż, który czuć po pierwszym pociągnięciu nosem od tej imprezki. Ludzie, którzy odpowiadają za organizację Red Bull Poland Cypher to osoby z ogromnym doświadczeniem. Począwszy od sztabu osób w Red Bull Polska po ludzi z Catch The Flava – to świetne kolabo! Dzięki temu w dniu imprezy, każdy znajdzie coś dla siebie, poza tym nie ma co się oszukiwać – Red Bull Bc One to prestiż sam w sobie – od lat. Ogromnym plusem jest to, że udało się stworzyć „coś” w czym odnajduje się widz i jednocześnie tancerz. Czuć to po zaangażowaniu publiczności w to co dzieje się na parkiecie podczas walk. W tym roku jeszcze mocniej można było odczuć, że wydarzenie tworzone jest z myślą o tancerzach!

Cała otoczka, która tworzona jest od lat wokół Red Bull BC One powoduje, że scena żyje tym wydarzeniem cały rok, a na pierwsze sygnały o tym, że zbliża się data kolejnej edycji, skupienie na treningach solidnie rośnie. Można odczuć, że wiele osób zaczęła traktować breaking, i treningi bardziej profesjonalnie, z większym skupieniem – pojawił się konkretny cel. Pobudziło to scenę do wyjazdów za granice kraju, chcemy osiągać więcej, aby udowodnić, że zasługujemy na miejsce wśród TOP6 – nie dosłownie, ale to znaczący bodziec dla wielu. Uważam, że ten event wniósł sporo dobrego na Polską scenę , na pewno spowodował, że poziom poszedł znacznie w górę. Efektem ubocznym jest suchość jeżeli chodzi o oryginalność i style, dzieje się tak ze względu na to, że z perspektywy osoby, która chce osiągnąć jak najwięcej na tym evencie myślisz innymi kategoriami, kondycja, skuteczność, arsenał. Sam się na to złapałem. Wszystko musi mieć równowagę. Style is King! (śmiech)

Red Bull BC One to wiele świetnych rzeczy poza eventem głównym. W tym roku zajebistym rozwiązaniem były walki ekip oraz inne kontesty, które miały miejsce dnia pierwszego. Tak trzymać! Podsumowując – to najważniejszy event w kraju w swojej kategorii i traktowany najpoważniej przez wielu z nas.

Pozostańmy przy eventach, z perspektywy lat które polskie imprezy wspominasz najbardziej?

Art of Breaking – z racji tego, że tworzyliśmy te wydarzenia jako tancerze, którzy docierali się jako ekipa na tej bibce – Właśnie podczas pierwszej edycji AOB miała miejsce premiera Sztewite Gangu – odpaliliśmy po drodze kilka mocnych ekip, w finale przegrywając z Jazzerą, Hokim, Piratem i Grekiem. Ta imprezka ma sens, jest to jeden z najważniejszych eventów, które kiedykolwiek odbywały się w Polsce. Circle Prinz – to zawsze była mocna biba, która też dawała prestiż w środowisku. Motywowała do tego, aby udowodnić swoją pozycję na scenie. Warsaw Challenge, równie zajebiste wydarzenie – mainstream z całego świata zjeżdżał się do Parku Sowińskiego w Warszawie! Niesamowite chwile, ogromna publiczność i Hip Hop pełną parą! Wszystkie wydarzenia z pod szyldu – Rockafellaz Crew – chłopaki znają się na rzeczy, robią trueschoolowe Jam’y i ich wkład w eventy w Polsce jest znaczący. Wszystkie z wydarzeń, które wymieniłem to z osobna oddzielne puzzle, których nie mogło zabraknąć w poprzednich latach na scenie! No i oczywiście od trzech lat RBCOne.

A jak to się ma do imprez zagranicznych? Masz duże doświadczenie, sporo podróżowałeś ze Sztewite!

Jak dla mnie mało wydarzeń w Polsce ma w sobie to coś! Ale jednak mamy czym się pochwalić i to jest zajebiste. Trzeba wspierać swoją obecnością tych, którzy odpowiadają za tworzenie wydarzeń, które mają za zadanie rozwój sceny – a nie jest to proste! Trudno jest dziś zaskoczyć odbiorców. Czasem nie trzeba ogromnego tortu ze świeczkami – zwykły biszkopt z truskawkami może zrobić większe “wow” i mieć znaczący wpływ na ruch kultury. Według mnie brakuje klimatycznych wydarzeń, oferujących przede wszystkim tłusty vibe! Co do pytania, świat jest ogromny – Polska mała (śmiech). Wystarczy częściej wyjeżdżać za granice, wybierając różne wydarzenia w różnych państwach. Każdy z krajów ma co najmniej jedno kozackie wydarzenie w ciągu roku – pytanie czego potrzebujesz? Nie ma co ograniczać się tylko do naszego podwórka, czym więcej wyjeżdżasz tym więcej przywozisz do domu. Proste ! Wtedy kiedy czujesz, że wydarzenie w Polsce ma to coś, wpadasz na nie i zrzucasz tam bąbkę doświadczenia, które zdobyłeś na kilku poprzednich wyjazdach. Ta świeżość napędzi resztę sceny i tak w koło. Wtedy wszystko się zrównoważy, a to co dobre na naszym podwórku zostanie docenione.

Co czujesz przed walką? Podchodzisz do tego skupiony, wyłączasz się czy raczej na luzie bez rozkminki?

Poważnie, często z lekkim stresikiem ale staram się aby nie miał nade mną władzy. Jeżeli wiem, że moje ciało jest gotowe i umysł również to mały stresik jest w stanie spowodować dużo dobrego. Wtedy po prostu chce wyrazić siebie i swoje ruchy jak najlepiej potrafię. Zależy gdzie odbywa sie walka, czy jest to Cypher czy walka podczas eventu. W kole zawsze mam dużo więcej luzu. Czuje się w nim dobrze, ilość rund jest nieograniczona. Walka odbywa się na innych zasadach – Twoich. Wszystko zależne jest również od częstotliwości walk, jeżeli nie walczysz często, to wypadasz z wprawy dobrego stratega i wtedy może brakować Ci luzu.

Kiedy to wszystko się zaczęło. Kiedy pomyślałeś “to jest to – będę bboyem”?

Kiedy zobaczyłem pierwszy raz breakdance show w ostatniej klasie podstawówki. Wtedy odpowiadałem za sprzęt nagłośnieniowy, podczas dni wiosny w naszej szkole, jedną z atrakcji był pokaz Reprezentacji Konkretnego Stylu. Co zabawne wśród tych bboys był również Wachu – hehe. Kurczę… każdy z nich miał zaplecze skillsów i niepowtarzalny styl! Sięgając wspomnień ta nazwa była w 100 procentach adekwatna do tego co reprezentowali sobą na parkiecie! Wtedy zobaczyłem Breaking pierwszy raz – na żywo. To było tak niesamowite jak posiadanie super mocy! Już wcześniej coś słyszałem na temat breakingu ale nie miałem gdzie tego zobaczyć! Po pokazie wiedziałem, że to jest to! Breakdance wtedy był dla mnie tak niesamowity jak Dragon Ball. Świadomość, że kiedyś będę mógł ruszać się w ten wyjątkowy sposób, była równoznaczna z tym, że jak jesteś bboyem to jesteś super bohaterem. Moment, w którym wyobrażałem sobie, że to ja wykonuje te wszystkie figury, mam w sobie tę pewność siebie, która charakteryzowała ich… Wywoływało to we mnie podobne emocje do tych, kiedy wyobrażałem sobie, że jestem w stanie nauczyć się latać jak Songo… (śmiech) Wow! I love Breakdance (śmiech)!

Taniec okazał się niewystarczający czy już wcześniej miałeś zajawke na malowanie?

Szczerze pierwszy był rap! Wcześniej niż zacząłem tańczyć i malować miałem zajawkę na słuchanie rapu! To on przybliżył mnie do kolejnych elementów – mimo tego, że nie byłem tego świadom. Siostra wkręciła mnie w temat Hip Hopu, a nieświadomie pierwsza styczność z breakingiem miałem słuchając Peji – „Na legalu”. Tam Rysiek fachowo określał bboyów w wersie – „karton, mata lata, bboy leci i wymiata”, w numerze „Jest jedna rzecz”, znam ten numer na pamięć. Puszczałem go na dyskotekach szkolnych z ziomalami z ławki, przełamując romantyczne kawałeczki, na które czekały małolatki hehehe. Poza tym streścił najważniejsze wartości tej kultury. Chwile później zacząłem szkicować na lekcjach w podstawówce! Na górkach obok mojego bloku przy garażach znalazłem pierwsze puste farby – były piękne ! Hehehe, a świadomość tego, że ktoś podczas nocy nadał kolorów mojemu szaremu blokowi, było czymś magicznym ! Wspominałem wcześniej o superbohaterach, to była tak sama jazda, nikt ich nie znał, za to oni znali się na tworzeniu kolorowych liter, wtedy kiedy nikt nie widział.

Przełomem w dostępie do dobrych prac był rok 2000. Rodzice kupili pierwszy komputer. Mój starszy brat na pożyczonych płytach przyniósł setki tapet na pulpit, na których było graffiti – wow! To było niesamowite, magia kolorów i mocno dopieszczonych stylów itd. Najbardziej intrygowało mnie jak udało się im to osiągnąć za pomocą farby w sprayu, o takim ciśnieniu. Od 2 klasy podstawówki dołączył do mojej klasy, mój obecny przyjaciel – Migiel> Już wtedy dobrze leciał – definitywnie miał talent i rękę do rysowania! No i fotograficzna pamięć, u mnie było na odwrót – totalna klapa (śmiech).

Konkurowaliśmy ze sobą, kto przyniesie świeższą prackę na drugi dzień do szkoły. Malowanie było przed breakingiem, ale wtedy kiedy zobaczyłem Break Dance po raz pierwszy zajawka na litery lekko zmalała, aż do momentu, w którym natrafiłem na Sztewite. W ekipach zawsze były wszystkie elementy. Był gość od elektro, gość od liter i rapu, ludzie od breakingu. Ekipy były wszechstronne – moja również. Wśród nich Dosk- który bombil nielegalnie ile się dało, a przy tym miał poziom, dostęp do historii i podstaw Grudziądzkiej sceny – wow ! On pokazał mi podstawy, estetykę, zabrał mnie na pierwsze nielegalne akcje, wskazał miejsca skąd mogę kupić farby i gdzie szukać inspiracji. Pokazał mi pierwsze wrzuty w magazynie ślizg i wskazał kto w Polsce robi to dobrze i zasługuje na szacunek! Niesamowity czas!

Niejednokrotnie można zauważyć Cie również podczas prowadzenia imprez jako host, konferansjer. Skąd u Ciebie tyle zajęć, jesteś trochę takim człowiekiem orkiestrą!

(Śmiech) Sam nie wiem skąd tyle zajawek… jestem bboyem i artystą, malarzem – to dwie profesje, które rozwijam i skupiam się na nich jak tylko mogę. Jeżeli chodzi o prowadzenie eventów wzięło się to z prowadzenia Street Show z moim przyjacielem z tego samego Crew – BBoy Vento. Mimo tego, że ostatnio na majku jestem samemu to najlepsze flow mamy we dwójkę, od zawsze tak było. To jak Mąka i Sierber. Każdy z nich solo świetnie radzi sobie na majku, ale we dwójkę są jak scalenie Vegety i Songo hehe. Tak dla jasności nie traktuje tego jako życiowej profesji, bardziej jako zajawka i możliwość przełamania swoich barier, słabości i przede wszystkim pozwala mi nabrać pewności siebie. To dla mnie zawsze spore wyzwanie i to mnie najbardziej motywuje, aby sprawdzić się w tej niewygodnej sytuacji. Mamy w Polsce profesjonalistów w tym temacie – Rademenez czy właśnie Mąka i Sierber!

Jakby tego było mało pracujesz również w znanej w środowisku tanecznym marce odzieżowej Elade. Na streetwearze też się znasz? Czym się tam zajmujesz?

Hmmmmm… każdy kto zanurkował w historii Hip Hopu troszkę głębiej, poznał podstawy mody ulicznej od podszewki, tak naprawdę strój i to jak wyglądasz to 5 element Hip Hopu. Jeżeli chodzi o obecne czasy i o to jak wygląda Street Wear dziś, staram się śledzić odpowiednie media, aby wiedzieć co jest na czasie. Wynika to z tego, że pracuje dla marki streetwearowej i jeżeli mam wzbogacać jej wizerunek to muszę wiedzieć z czym to się je. A po drugie jest to u mnie naturalne. Od zawsze jarałem się moda uliczna, dobrymi butami i dopasowaną flejwką. My bboye od zawsze mieliśmy na tym punkcie bzika. Poza tym w naszym otoczeniu nie brakuje kumatych osób, jest z kim pogadać o łachach, wymienić poglądy.

Niewiele marek odzieżowych w Polsce tak mocno skupia się na tancerzach skąd w Elade taki kierunek?

Elade zawsze wspierało wszystkie elementy Hip Hopu, odkąd pamiętam w „ekipie” przewijało się wszystko od deski po deki, bboys itd. Jeżeli chodzi o breaking to jeden z powodów jest taki, że dla Ojca marki breaking to najprawdziwszy element tej kultury, dlatego Elade tak mocno jest związane z breakingiem.

Swojego czasu była taka impreza na 10-lecie Elade pod nazwą Run The Globe, czy będzie powrót do tego eventu?

W tym roku wypada 15-lecie, może to dobra okazja! Okazja jest świetna, event również dobrze wspominam ! Nie wykluczamy takiej możliwości ale również nie potwierdzamy tego, że coś się odbędzie.

Wszystkie swoje pasje traktujesz jednakowo, czy przede wszystkim jesteś bboyem a dopiero potem cała reszta?

To wszystko się zapętla, najważniejsze, aby każda z pasji miała dobre flow i płynnie przechodziła w drugą. Dziś przede wszystkim liczy się dla mnie praca, spokojna głowa daje mi rozwój pasji, a spokojną głowę daje mi praca. Na szczęście moim zawodem jest – zawód artysta. Jeżeli maluje przez kilkanaście godzin i nie mam czasu na breaking to i tak przez cały dzień o nim myślę. Słucham muzyki, kreuje emocje, uczucia, wyobrażenia, które wzmacniają mnie w mojej drodze – jako bboy. Jeżeli nie jestem na sali to i tak każdego dnia dbam o to aby ciało było w formie. Mimo wszystko, każda z pasji jest dla mnie równie ważna, dlatego staram się tak wszystko ze sobą zlepiać, aby mieć czas na każdą z nich, każdego dnia. Jedno uzupełnia drugie, żyje tym codziennie!

Masz już swoje doświadczenie na scenie, co byś radził początkującym adeptom sztuki breakingu?

Sięgać do historii, szukać, szperać, wertować internet – pod kątem muzyki, oraz inspiracji w breakingu. Wybierać dania, rozwiązania, które niekoniecznie podaje szef kuchni. Obserwować z dystansem główny nurt – media dotyczące breakingu. Doszukiwać się czegoś więcej niż to co podaje internet. Pielęgnowanie w sobie chęci tego, aby być częścią tej wspaniałej kultury i jej jednym z oryginalnych puzzli, idealnie pasujących do reszty Podróżować… Własnymi ścieżkami… Jeżeli idziesz drogą, którą podążają wszyscy nie masz możliwości odkryć, poznać, samego siebie. Dbanie o korzenie !

——————————–
Piotr „Beeski” Kania / Sztewite Gang / Elade CO. na scenie od 2004 roku. Reprezentant jednej z najbardziej rozpoznawanych ekip w kraju – Sztewite Gang. Urodzony grudziądzanin obecnie zamieszkały w Gdyni. Doświadczenie zdobywał podczas licznych podróży, wymienić można chociażby Los Angeles, New York, Boston, Miami, Orlando, Seattle czy Tokyo. Aktywista kultury hiphopowej, oprócz breaka zajmuje się malowaniem, prowadzeniem eventów. Związany z marką odzieżową Elade Street Wear.

https://www.facebook.com/BeeskiArt/
https://www.facebook.com/bboybeeski/



Komentarze