„Lubię grać bo kocham muzykę”. Rozmowa z Bartkiem Dejotem Urbanowiczem
Miłośnik winyli. Powiedzieć o nim człowiek orkiestra to nic nie powiedzieć. Na scenie tanecznej od ponad 15 lat. Members ekip Enklawa Rytmu oraz Funky Masons. Oprócz tańca fascynuje go muzyka. Organizator, DJ, prezenter radiowy, host podczas eventów tanecznych. Długo by wymieniać, dlatego lepiej od razu przejść do wywiadu i sprawdzić co obecnie słuchać u Bartka.

Czy to prawda, że na Red Bull BC One Cypher Poland startowałeś pierwszy raz po trzyletniej przerwie?

Nie mogę powiedzieć, że tak, ponieważ byłaby to nieprawda. Był to długi okres, ale nawet to sprawdziłem, żeby wyprowadzić się z błędu. Powiedzmy, że na poważnie jakoś dwa i pół roku nie brałem udziału w zawodach. Tak myślę.

To wiele się nie pomyliłem, a co podyktowało taką decyzje, czym się zajmowałeś przez ten okres?

Kilka powodów, mniej lub bardziej istotnych. Trochę zdystansowałem się do contestu samego w sobie. Poza tym, kontuzja (chyba w dużej mierze). Chciałem też zająć się innymi rzeczami. Bywałem na imprezkach, jamach zawodach itp. Prowadziłem kilka ciekawych imprez jako MC, grałem jako DJ. Startować też próbowałem, ale np. w eliminacjach do Art Of Breaking złapałem kontuzję, co wykluczyło mnie z udziału w bitwach. Wydałem swój mixtape, dużo skupiłem się na graniu i diggingu.
Z Tempsem po wygranej na Red Bull BC One Cypher Poland

Opowiedz trochę o Enklawie Rytmu, kiedy to się zaczęło, kto wchodził w skład ekipy i jak ona ewoluowała? 
O to już dawne czasy… . Enklawa Rytmu to ekipa z Wrocławia (i nie tylko), która powstała na skutek małej rewolucji we wcześniejszych składach pochodzących z tego miasta. Pierwotny skład tworzyli Gosia, Czyżuu, Janki i Klimek. Później na zasadzie fuzji dochodziły kolejne osoby. Kolejności nie pamiętam, ale ostatecznie skład był dość spory. Gosia, Czyżuu, Janki, Klimek, Merek, Jazera, CzuCzu, Gigi, Guma, Mex i ja. Czasy ER wspominam bardzo pozytywnie, było sporo śmiechu, świetne treningi, dobre wyjazdy i bitwy. Później trochę się wszystko pozmieniało i zaczęliśmy się rozchodzić w swoje strony. To było myślę na przełomie lat 2004-2006, choć mogę się nieco mylić w umiejscawianiu tego w czasie. Dużo nauczyłem się będąc w Enklawie Rytmu.

Robisz jeszcze streety, wielu zapamiętało Cię po słynnym „Co to będzie? Aha, mamy dla Was Breakdance Show!”podczas jednego ze streetów z Funky Masons.
Tak, ale od kilku lat też już raczej sporadycznie. Dalej to lubię. Czasami zbierzemy się we Wrocławiu na jakieś sety w mieszanym składzie. Jak wpadam do Krakowa, to zdarza mi się gościć u chłopaków z Misjonarzy Rytmu.

Jak wspomniałeś po kontuzji ponad dwa lata nie machałeś, czy wygrana na Red Bullu oznacza Twój powrót do regularnych startów?

Dla każdego słowo regularnie będzie oznaczać coś innego. Jedna, dwie czy trzy imprezy w miesiącu to regularnie? Raz do roku też jest regularnie, ale rzadko. Raczej wyjdzie to naturalnie. Zobaczymy.

Ok. przejdźmy na trochę do Twoich innych pasji, czyli niewątpliwie muzyki. Jesteś dj’em i kolekcjonerem. W jakich gatunkach odnajdujesz się najlepiej?

Generalnie słucham bardzo dużo muzyki, praktycznie non stop i przekrój jest dość spory. Lubię jak muzyka zabiera cię w podróż. Słucham dużo jazzu, house’u, newschoolowych beatów, nowej muzyki elektronicznej, disco i nu disco, muzyki afrykańskiej. Lubię wracać do rapu i hiphopowych instrumentali. Jest też czasem rock z przełomu lat 60′-70′ i reggae. W dużej mierze wszystko, co jest wypadkową tych wielu gatunków, przez co łączą się różne smaki i wibracje. Musi być deep! W klubach nie lubię się ograniczać, dlatego staram się grać przekrojowo lżejsze i cięższe klimaty, staram się łączyć gatunki.

Skąd u bboyów taka droga, wszak nie jesteś wyjątkiem. Czy jesteś samoukiem czy ukończyłeś jakąś szkołę muzyczną?
Szkoły muzycznej nie ukończyłem. Pierwszą styczność z gramofonami miałem już na początku przygody z breakingiem. W Obornikach Śl. gdzie zaczynałem, miałem starszych znajomych, którzy mieli sprzęt i trochę płyt. Spotykałem się z nimi weekendami i wtedy pokazywali mi pierwsze kroki. Dużo też pokazał mi DJ Domel. Łapałem go na każdej imprezie, jak grał z winyli i w przerwach próbowałem sobie coś mixować. Moja dobra znajoma była djką i od niej też coś podłapałem. Później poznawałem kolejnych djów jak Przeplach czy Daniel Drumz i podpytywałem ich o kolejne rzeczy. Duży wpływ na to miało środowisko, w którym się obracałem. Lubie grać bo kocham muzykę i robię to głównie dlatego. Poza graniem klubowym granie dla tancerzy to też świetna sprawa. Może dlatego, że coś magicznego jest w bitach i break’ach?

Jakby tego było mało, co jakiś czas można Cie zobaczyć na evencie z majkiem w ręku, taki trochę człowiek orkiestra?
Zabawne. Może coś w tym jest. Tak, czasami też prowadzę imprezy. Ostatnio trochę mniej, ale przez wiele lat w sumie trochę się ich nazbierało.

Masz na koncie również przygodę z radiem, jak to wspominasz? Przygoda z radiem wciąż trwa. Od dawna wspólnie ze znajomymi prowadzimy audycję Fleszlajt we wrocławskim Radiu RAM. Każda audycja to świetna okazja do tego, żeby podzielić się muzyką ze słuchaczami. Sporadycznie też goszczę we Polskim Radiu Wrocław, gdzie również rozmawiamy o muzyce.

Przez wiele lat współorganizowałeś jeden z ciekawszych eventów breakowych w naszym kraju, mowa tu o Konfrontacjach. Niestety od kilku lat wygaszona, nie mniej jednak kawał ładnej historii. Nie szkoda?
Tak to prawda. Konfrontacje to była naprawdę niezła jazda od samego początku. Pierwotnie Konfrontacje organizowały inne osoby. Nasza trójka – Ja, Gosia, Jazera zaczęła współpracować od około 2009 roku. Zawsze staraliśmy się zorganizować wszystko na najwyższym poziomie utrzymując przy tym dobry klimat, dbając także o dobro tancerzy. A czy jest mi szkoda, że nie ma Konfrontacji? I tak, i nie. Ciężko powiedzieć.

Rok temu wypuściłeś swój pierwszy mixtape „Deep Inside”. Opowiedz coś o tym projekcie.
Deep Inside to czterdziestominutowa instrumentalna historia zawarta w 21 ścieżkach, w klimatach boom bap, downtempo i grooves. Materiał zbierałem dość długo, znalazło się na tam też kilka polskich produkcji. Całość inspirowana była m.in. serią jaką w latach 90′ wypuszczał Mark Farina pod szyldem Mushroom Jazz. Po jakimś czasie spędzonym za gramofonami postanowiłem nagrać coś konkretnego, co będzie mi bliskie i przekaże pewną wizję.

Podobno masz już plan na drugą część?
Wstępny pomysł jest. Płyty zbieram powoli, niektóre wpadają spontanicznie, ale nie chcę się spieszyć i niczego naciskać. Możliwe, że wcześniej pojawi się kilka mixów w formie elektronicznej.

Ok. Dzięki za rozmowę, czego na koniec można Ci życzyć?
Białych kruków na winylu za 1 zł (śmiech). Dzięki również! Pozdrawiam!


Komentarze