„Różnorodność wzbogaca moją duszę”. Rozmowa z Kubą „Oshit” Kamińskim

Oshit to tancerz ze Swarzędza, na co dzień urzęduje w Poznaniu i z powodzeniem prowadzi zajęcia w Point Dance Studio. Piętnaście lat na scenie. Jego największą miłością jest Hip Hop Freestyle Dance, ale miał także do czynienia z takimi stylami jak popping, locking, house dance czy breaking.

Reprezentuje ekipy T.H.E. KSC, Wojownicy Krzyża oraz BEB, z którymi podróżuje po Polsce i świecie gdzie zdobywa doświadczenie, wiedzę i zajawkę. Ostatnimi czasy w topach wielu zawodów streetdance.

Postanowiliśmy wyciągnąć trochę więcej od tego przesympatycznego gościa. Zapraszamy na wywiad z Oshit’em!

Może zacznijmy od tego Nowego Jorku. Kiedy tam byłeś jak długo i co tam robiłeś?

OSHIT: W Nowym Jorku byłem w lipcu 2019 na dwa tyg. Z Wiola Zamrzycka aka Młodą kminiliśmy nad wakacjami obozami i wtedy Wiolka znalazła 36 Chambaz of Stylz w nowym Jorku. Sam obozik wychodził bardzo tanio więc stwierdziliśmy, że uzbieramy trochę więcej i polecimy. I tak właśnie zrobiliśmy. 36 Chambaz to tygodniowy cykl warsztatów hip hop i house tylko z OG’s. Pionierzy nie tylko z NYC, ale z różnych stanów i miejsc na świecie. Bardzo polecam każdemu. Forma zajęć, treść, przeplatanie się treści różnych nauczycieli, klimat, muzyka, rodzinna atmosfera to coś pięknego. Masę wartości! Oprócz tego bardzo nam zależało na zetknięciu z kulturą, poznaniu co to jest – „to coś”, to wyjątkowe „coś” co sprawia, że ta społeczność tak tańczy, tak słucha, tak jest, że stworzyła kulturę HIP HOP. I udało się! Trafialiśmy w takie miejsca, że głowa mała. Trzy najgrubsze rzeczy które nas spotkały tak po prostu, których nie planowaliśmy i chyba nie zapomnę ich do końca życia!

To: Block Party 200 metrów od naszego mieszkania na Brooklynie, domówka u Prancelo z Misfitss z okazji jego urodzin, w domu, który większość z was kojarzy z filmu Wreckin Shop, gdzie mieliśmy okazje poznać jego i jego rodzinkę. I nareszcie biba w Parku na Bronxie, prowadzona przez Grandmastera Caz’a, gdzie za sterami stali Lord Finesse, Tony Tone i wielu innych graczy. Poszliśmy tam z zamysłem posłuchania dobrej muzy i potańczenia troszkę a okazało się ze na miejscu były legendy tańca! Crazy Legs, The Legendary Twinz, Speedy i Pex z NYC Breakers, Bom5 z Zulu Kings i Rock Steady i wielu innych z którymi mogliśmy potańczyć, poimprezować i z którymi mamy nadal kontakt. W zasadzie o tym to można osobny wywiad (śmiech).

fot. Monika Łaskarzewska

Masz w sobie coś z podróżnika, chyba każdy tancerz ma ten pierwiastek travelera?

Podróże uczą najwięcej. To potężny zastrzyk zajawy, nowości i znajomości jaki można złapać. Imprezy, zwariowane przygody i historie, nowe środowiska, nowa muzyka, nowi ludzie, pomijając że to jest największe źródło progresu to moim zdaniem jest to najfajniejsza cześć tej pasji. Chciałbym mieć więcej odwagi, motywacji i hajsu żeby podróżować jeszcze, jeszcze, jeszcze więcej!

Jesteś specyficznym tancerzem. Wyróżnia Cię wszechstronność. Doskonale sobie radzisz w all styles battles jak i podczas walk breakowych. Skąd się to wzięło?

Liznąłem wielu rodzajów tańca, przewinąłem się nawet przez Dancehall. Był czas, że startowałem w 3/4 kategoriach na zawodach. Później zacząłem się kierunkować coraz bardziej na Hip Hop Freestyle. Jakieś pięć lat temu zacząłem przygodę z breakiem, mordeczka z ekipy BBoy Hi-Lee-G uczył mnie pierwszych freezów na barku, później razem chodziliśmy na zajęcia do Rubsona ze Spontan Funky Shit i tak to się rozwinęło. BBoying jest ojcem Hip hop Freestyle. Nie wyobrażam sobie mojego stylu bez niego. Uważam, że BBoying to najlepsze medium do zrozumienia i pokochania podłogi w Hip Hop Dance, oraz że bboys to jedno z lepszych źródeł wiedzy hip hopowej i zrozumienia kultury. Oczywiście uogólniam, bo wszędzie są ogarniacze i nie ogarniacze. Chciałbym się zatrzymać przy słowie FREESTYLE. W zasadzie to jest słowo klucz. Przez zawody zaczęliśmy dzielić taniec na kategorie, co wrzuca nas bardzo często w pudełka sztampowego poruszania się. Style i techniki mogą być pomocne w rozróżnieniu pewnych rzeczy lub sprecyzowanie czego chcemy. Dla mnie jest TANIEC i MUZYKA. Jej rożne „groovy” wywołują w nas różne reakcje, nie kategorie tańca. To, że przeszedłem przez wiele stylów w zasadzie obyło mnie z różnorodną muzyką. Dzięki temu jestem wolny i mam styl.

15 lat to całkiem bogaty staż taneczny!

Zaczynałem w przedszkolu na tańcach, później rok w domu kultury, następnie trafiłem do Born to Dance najpierw jako uczeń, później nauczyciel. W tej szkole poznałem moich przyjaciół, z którymi trzymam do dziś THE KSC. Wtedy moja przygoda z tańcem zaczęła się na dobre. Teraz Point Dance Studio. Jednak największa część tej przygody to podróże, contesty, imprezki… one uczą najwięcej, dają najwięcej doświadczania i zajawy. A wszystko to umożliwili mi kochani rodzice, którzy tak to kumają, ponieważ również są tancerzami.

Często jesteś na podium podczas zawodów tanecznych. Co uważasz za swój największy sukces?

Ostatnio się udaje, ale moim największym sukcesem jest to, że wiem po co to robię i dla kogo. T.H.E KSC, WK, BEB. Z nimi nie ważne gdzie i w jakich warunkach. Jak robimy hip hop to jestem najszczęśliwszy!

Na co dzień jesteś instruktorem w Point Dance Studio. Dobrze się czujesz w takiej roli?

Point Dance Studio to wyjątkowe miejsce. Połączyć profesjonalizm z wyluzką charakterystyczną dla naszej społeczności, stworzyć unikalny klimat i utrzymywać wysoki poziom to coś niesamowicie trudnego. Uważam, że naprawdę niewiele jest szkół tańca w których tak jest. Dlatego to dla mnie wielkie wyróżnienie, że 1.5 roku temu Gregory Kuciak zadzwonił do mnie i zapytał czy chciałbym być ich częścią. Czuje się tam idealnie. Ludzie którzy mnie otaczają to nie dość że super tancerze – czołówka polskiej sceny, to jeszcze moje ziomy, każdy z innego świata, ilość inspiracji jest nie do uniesienia. A ludzie którzy tam przychodzą, to ludzie zaangażowani, zajarani, można z nimi robić wszystko. First Point grupa którą prowadzę z Gorzkim, to największy dar od Pointa. To jak oni przyjmują – to co im daję, to jak odbijają piłeczkę jak sprawia, że mi się chce, jak wspierają gdy jest gorszy dzień, że nie trzeba paradować jak małpka żeby ich zabawić no i owoce tego wszystkiego. Gdy widzę jak tańczą.. mniejsza z tym co robią przez ten taniec, jak w nim traktują siebie samych, siebie nawzajem jak rośnie poczucie własnej wartości i jak zawiązują się ich przyjaźnie i co z nimi robią, jak się wspierają, ile podróżują to jest prawdziwa zapłata. Dlatego jestem ogromnie wdzięczny Gregoremu, Mariuszowi, Firstom, Gorzkiemu i wszystkim tworzącym to studio że mnie u siebie trzymają.

Jak obecnie wygląda środowisko taneczne w Poznaniu?

Aktualna scena poznańska rządzi. Hip hop, breaking, waacking, popping rozwala temat. Mnóstwo ludzi na wysokim poziomie skillów i zajawy, z którymi można tańczyć wymieniać się i rozwijać!

Jak wygląda Twój trening. Jesteś osobą zdyscyplinowaną czy raczej wszystko na chillu?

Jeśli chodzi obecnie o dyscyplinę uważam, że tak. Chodzi o to, że dbanie o ciało, trening siłowy relaksacja, dietka, ściana wspinaczkowa, tańcowanie – wypełnia większość mojego czasu w tygodniu i wiadomo mam dni słabości, ale raczej to mój priorytet. Ale jeśli chodzi o taniec to w momencie, kiedy zacząłem rozumieć o co chodzi w hip hop freestyle to przestałem „trenować”. Myślę, że od około pięciu lat nie trenowałem czegoś, chociaż był czas na bary czy jakieś freezy ale to parę razy i tyle. Jak przychodzę z ludźmi na salkę to po prostu sobie tańczymy. Czasami miałem jakąś myśl przewodnią, ale nie nazwałbym tego trenowaniem. Jak tylko zaczynam za dużo o czymś myśleć, to tańczę coraz „gorzej” i nie czuję się dobrze. Trenowanie jest dla mnie klatką zamykającą wolność, o którą przecież chodzi w hip hop freestyle. Dla mnie kluczem do wolności jest przede wszystkim miłość do muzyki, ludzie, emocje i rozumienie własnego „ja”. Słucham różnej muzyki najczęściej to dorobek muzyczny afroamerykanów: soul, funk, jazz, hip hop i wiele innych z różnych dekad. Kocham też polski hip hop. Różnorodność, osłuchanie i zrozumienie groove’ów wzbogaca moją duszę dzięki której rozumiem co muzyka do mnie gada. Jak dla mnie to morze nieskończoności w którym można pływać i pływać i zawsze robić coś nowego. Gdybym nie miał z kim lub dla kogo tego robić to prawie nie miało by to sensu. Najbardziej wartościowe chwile mam na przykład, gdy tańczę z moją dziewczyną lub dla niej i gadamy o emocjach przez muzykę i groovy i nie ważne jakie ruchy robimy, powstaje jakieś niesamowite COŚ, czego nie ma w żadnej innej sytuacji. Da się to wytrenować?

Na pewno nie! W obecnej sytuacji trudno mówić o przyszłości, ale gdyby nie to zapytalibyśmy co dalej?

No tak, wszystko stoi pod znakiem zapytania. Najbardziej zależało mi żeby wrócić do NYC. Ale aktualnie nie wiadomo. To co wiem to, że chcę dzielić się swoją kapą z ludźmi na warsztatach, bibach i parkietach. Dostałem od hip hop bardzo wartościowe rzeczy, których nie da się kupić, chce to przekazać innym.



Komentarze