„Nie zmusisz się do kochania tańca”. Rozmowa z Mariuszem “Popping Mario” Lubawy

Na koncie ma wiele wygranych contestów, wielokrotnie zasiadał w fotelu sędziego na różnych zawodach tanecznych, bez wątpienia należy do czołówki polskiego poppingu. Popping Mario z Poznania, pomimo że jest mega zapracowanym artystą wygospodarował trochę czasu i udzielił nam obszernego wywiadu, dzięki któremu dowiemy się jakie są jego inspiracje taneczne, opowie o swojej fascynacji zespołem A Tribe Called Quest oraz co zrobić kiedy dopadną nas wątpliwości czy warto dalej tańczyć.

Hej Mario! Na początek opowiedz nam czym zajmujesz się na co dzień. Interesuje nas Twoja taneczna strona, ale jakbyś chciał sprzedać trochę prywaty to śmiało!

Siemanko. Na co dzień zajmuję się tańcem. Jestem tancerzem, uczę tańca, oraz prowadzę razem z Grzegorzem Kuciakiem studio tańca – Point Dance Studio. Także moim głównym zajęciem jest tańczenie, zajmowanie się tańcem i organizowanie tańca z czego bardzo się cieszę. Do tego dochodzą wyjazdy na różnego rodzaju wydarzenia, od zawodów, przez jamy po warsztaty. Ze sprawami związanymi z tańcem mam do czynienia codziennie, zarówno jeżeli chodzi po prostu o mój trening, prowadzenie zajęć dla innych, jak i organizację wydarzeń tanecznych oraz zajmowanie się studiem.

Ok, czyli skoro od tańca nie odeszliśmy to czym jest popping, jaka jest specyfikacja tego stylu?

Popping jest tak naprawdę bardzo złożonym stylem, chociaż osobom niezaznajomionym z poppingiem nieraz mówi się jego prostą definicję, że jest to: „szybkie spinanie i rozluźnianie mięśni w rytm muzyki”. Jeżeli chodzi o kwestie techniczne, to rzeczywiście trudno się nie zgodzić. W poppingu „pop” czyli szybkie spięcie mięśni jest podstawową bronią w tanecznym arsenale. Ale powiedzieć tylko tyle, to jakby nic nie powiedzieć. Jest to po prostu dobre streszczenie tego o co w tym chodzi na samym początku. Pop jest tak naprawdę dodatkiem do całej gamy równie ważnych elementów. Mówimy tutaj w końcu o stylu TAŃCA. Nie można więc skupiać się tylko na samej technicznej stronie poppingu. Znaczenie ma także groove, flow, style które wykorzystujemy w trakcie tańczenia poppingu. To tak naprawdę ich mieszanka tworzy oryginalny flavour danego tancerza i staje się sposobem jego artystycznego wyrazu.

Efekt spięcia mięśni jaki wywołujemy tańcząc może być połączony z innymi, odrębnymi od poppingu stylami, takimi jak waving, tutting, electric boogaloo, i tak dalej, jest ich tak dużo, że nie sposób wymieniać je wszystkie. O popperach można powiedzieć, że często nie tańczą tylko jednego stylu – poppingu, ale tak naprawdę kilka. Samo tańczenie robiąc pop jest już wyzwaniem, wymaga poznania póz, przejść między nimi, wykorzystywania i łączenia podstawowych kroków, a także tworzenia swoich własnych, czyli pozwolenia sobie na to aby być kreatywnym, a do tego opanowania techniki poppa.

Większość tancerzy prędzej czy później poznaje też inne style, często powiązane z poppingiem, jak np. waving, robot, animation i wtedy zaczyna się zabawa w odkrywanie nowych rzeczy, łączenie ich w jedną całość. Każdy z tej mozaiki stylów może wybrać to co bardziej czuje i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Warto wspomnieć, że bardzo często elementem wspólnym pomiędzy stylami jest jednak w mniejszym lub większym stopniu, kontrola naszych mięśni, a w jej ukazaniu pomaga pop. Dlatego bywa on spoiwem pomiędzy poszczególnymi technikami.

 

fot. Monika Łaskarzewska

Czym jest dla Ciebie taniec?

Taniec na różnych etapach mojego życia był dla mnie czymś innym. Pewne rzeczy się zmieniają, ale niektóre pozostają takie same. I tak po mniej więcej 9 latach tańczenia nadal jest to dla mnie po prostu zajawka i pasja. Chcę ubrać to w maksymalnie proste słowa, ponieważ w moim wypadku sama chęć bycia tancerzem, tańczenia i rozwijania się zawsze była, jest i będzie ważna. Był to też motor napędowy mojego rozwoju. Chciałem być po prostu dobry w tym co robię.

Dopiero później taniec stał się moim sposobem na życie, a jednym z celów to, żeby związać się z tańcem i móc poświęcać na to jak najwięcej swojego czasu. Dojrzewając jako osoba dojrzewałem razem z tańcem. Poznając bardziej siebie, odkrywałem możliwości jakie daje mi taniec. Dlatego teraz moim celem często jest nie sam taneczny ruch, wykonany dla samego ruszania się, ale zagłębienie się w siebie (forma medytacji), albo zawarcie w nim pewnego przekazu, nawet jeżeli miałaby to być opowieść o flow albo o rozwijaniu pewnego konceptu, a nie historia rodem z teatru, to nadal czuję, że jest to tak samo ważne, ponieważ wyraża cząstkę mnie i nadaje temu co robię specyficzny charakter oraz styl.

Mogę podsumować to słowami, że z czasem moja ekspresja w tańcu stała się dla mnie dużo bardziej ważna niż na początku. Myślę, że to dlatego, iż staram się nie myśleć tylko o powłoce tańca, o tym jak wygląda i jak można zrobić coś w taki sposób aby było „najładniejsze” ale też jak wydobyć coś co siedzi w środku i paradoksalnie często właśnie ten aspekt pozwala mi uwolnić większy potencjał i zrobić coś co jest oryginalne i świeże. Nie pomijając przy tym jednak techniki odpowiadającej za to, czy to będzie wyglądało estetycznie, przyzwoicie, kunsztownie. Taniec bywa też środkiem do osiągania celów, rozwijania siebie i przeżywania mojego życia w taki sposób abym był szczęśliwym człowiekiem. Znalezienia się tam, gdzie chciałbym się znaleźć, czy to w innych miastach, a nawet krajach poprzez podróże, czy to na łamach Magazynu Mobilizacja udzielając wywiadu (śmiech).

Taniec to pasja, ekspresja, środek do celu i cel sam w sobie. To nieskończoność, a poznawanie nieskończoności jest niesamowicie pociągające, bo nie da się jej zgłębić. Dlatego pewnie zostanę przy tańcu bardzo długo, mam nadzieję że jak najdłużej.

 

fot. Monika Łaskarzewska

Jaka jest według Ciebie obecna kondycja polskiej i światowej sceny popping?

Jeżeli chodzi o kondycję polskiej sceny popping to myślę, że jest coraz więcej osób, które prezentują dobry poziom. Często potrafią pokazać się z bardzo dobrej strony, ale nie dość konsekwentnie reprezentujemy nasz kraj za jego granicami. Jest to też wyrzut w moją stronę, ponieważ sam do siebie mam pretensje o to, że nie dość dużo podróżuję…. no i właśnie coś z tym muszę zrobić, dlatego to mój cel na najbliższy okres. Jest parę osób, które pokazały się niejednokrotnie za granicami z dobrej strony. Ale sądzę, żebyśmy mogli wznieść się na wyższy poziom jako polscy popperzy i jako jednostki potrzebujemy konsekwentnie wyjeżdżać za granice na duże i małe eventy. U nas dzieje się coraz więcej, ale nadal brakuje nam sposobności do potańczenia, powymieniania się i powalczenia z najmocniejszymi zawodnikami na świecie, jesteśmy trochę oderwani od tego co dzieje się w centrum tego całego poppingowego świata. Sądzę że docieramy do pewnego punktu z którego trudno jest przejść do kolejnego. Ale kropla drąży skałę, także konsekwentna praca każdego i wznoszenie poziomu polskiej sceny coraz wyżej w końcu do efekty. Np. takie że Polacy pojadą gdzieś za granicę i po prostu zgarną jakiś gruby event bez mrugnięcia okiem.
Jeżeli chodzi o kondycję zagranicznej sceny to myślę, że popping pomimo swoich kilkudziesięciu lat istnienia nadal wznosi się na wyższy poziom, jest ekscytujący, zaskakujący i coraz więcej osób go tańczy. Tancerze poppingu mają coraz świeższe pomysły i czasami robią rzeczy, w które trudno uwierzyć. Czyli wszystko jest tak jak być powinno.

Kto dziś robi na Tobie największe wrażenie, kto jest Twoją inspiracją?

Pierwsza myśl jaka pojawia się w mojej głowie kiedy słyszę pytanie „kto robi dziś na Tobie największe wrażenie?” to „Greenteck” więc chyba pójdę tym tropem i tak to zostawię. Trudno nie być pod wrażeniem jego umiejętności tanecznych, pracowitości, zawziętości, charakteru i tego co osiągnął. Jeżeli chodzi natomiast o moje inspiracje to jest coraz więcej polskich tancerzy, którymi się inspiruję. Wielu jest też popperów zza granicy, nie chcę wymieniać poszczególnych osób, ponieważ jest ich sporo i każdy inspiruje mnie w inny sposób, a jeszcze nie daj losie bym kogoś pominął!

Na pewno mogę za to znaleźć wspólny mianownik dla inspirujących mnie osób, są to ludzie, którzy sztukę swojego tańca konsekwentnie udoskonalają i z roku na rok podnoszą poprzeczkę coraz wyżej. Ich progres motywuje mnie do mojego progresu. Ich rozwój pokazuje, że wierząc w siebie, poszczególne aspekty tańca można rozwijać praktycznie w nieskończoność. Sam staram się iść tą drogą. Mocno inspirują mnie osoby, które konsekwentnie zajmując się upatrzonymi przez siebie stylami, potrafią z czasem pokazać je w niemalże doskonały sposób.

Pi, Paola, Sokół, Mario

Dobrze, przejdźmy teraz do inspiracji muzycznych zarówno tych do tańca, treningu jak i w życiu codziennym?

Moje inspiracje muzyczne to nawet dla mnie niełatwy temat. Lubię utwory utrzymane w pewnym klimacie, który trudno ująć w słowie pisanym. Na pewno jestem otwarty na muzykę, zarówno nową, średnio starszą jak i najstarszą. Lubię się bawić do funku, do niektórych współczesnych numerów określanych jako „swaggi” czy do house’u albo R’n’B. Każdy gatunek muzyczny to inne doznanie.

Jest z tym trochę jak z jedzeniem. Nie tylko prawilny kotlecik z ziemniaczkami jest najlepszy, chociaż jest klasyką, ale egzotyczne sushi, pad thai, czy kurczak tikka masala to rzeczy jakich trzeba spróbować, żeby poznać trochę świata.

Przeszukuję rzeczywistość w poszukiwaniu muzyki, która mi pasuje. Jestem dużym fanem A Tribe Called Quest, których mam wszystkie albumy i którzy pokazali mi, że w amerykańskim rapie i muzyce hiphopowej istnieje pewien nurt, który jak się okazało inspirowany jest brzmieniem, które uwielbiam i jest tym, czego czasami szukam też w innych gatunkach. Ktoś kto ich słuchał pewnie od razu zrozumie o jakie dźwięki mi chodzi. Z innej strony tanecznie miewam różne zachcianki, ale bardzo długo towarzyszy mi fascynacja wszelkiego rodzaju SPACE/MODERN stuffem.

Zaczynając od czegoś co w moim odczuciu jest Space Funk’iem jak muzyka którą robią: Dam-Funk, Aaron Evo i Tryezz, przechodząc przez klimaty bardziej Space R’n’B (ja to tak sobie nazywam) jak coś w stylu „Do You Wanna Ride” Reggie B, wiele numerów Space Funkowych mocno inspiruje się też G-Funkiem i oczywiście ten gatunek muzyczny również nie jest mi obojętny, tak więc Snoop Dogg, Warren G, Nate Dogg, Kurupt i wielu innych to oczywiście dla mnie prawdziwie poppingowa muzyka.

Nie za bardzo przepadam za muzyką robioną typowo dla popperów czyli za tzw. „popping beats” dla mnie to czasami muzyka bez duszy. Uważam, że najlepsza muzyka do tańca, to taka której ktoś nie robił z intencją, ażeby tancerze danego stylu mieli dużo akcentów i okazji do popisywania się, ale po prostu zrobili ją z wewnętrznej potrzeby. To przesłanie jest potem słyszalne w muzyce danego artysty i to ono tak naprawdę zachęca do tańczenia do takiej muzyki, do poznania „co autor miał na myśli”. Jeżeli chodzi o trening to trenuję tak dużo do muzyki, o jakiej ktoś by powiedział, że „nie jest poppingowa” co do tej, która jest „poppingowa”. Myślę, że aby być tancerzem nie można zamykać swojego ruchu w ramach paru muzycznych stylów. Nie ma co trzymać swojego tańca na uwięzi, różne gatunki muzyki zawierają różny groove, sprawiają że czuję się inaczej, przez co inaczej tańczę, a więc poszerzam swoje horyzonty.

fot. Monika Łaskarzewska

Sięgniemy do początków, jakie były? Co wpłynęło na Twój rozwój?

Moje początki to czysta zajawka, pierwszy raz widziałem jak na pewnym obozie letnim, na który pojechałem z biurem podróży, jeden z instruktorów mojej grupy robi falę rękoma, później Bestia (Przemysław Walkiewicz), którego oczywiście wtedy w ogóle nie znałem, pokazał mi i moim kolegom z pokoju kilka popów i wiedziałem, że chcę się tego nauczyć. Z początku nie wiedziałem jedynie czy bardziej podoba mi się breaking, locking czy popping, a długo myślałem że popping i locking to to samo (śmiech).

Jeżeli chodzi o to co miało wpływ na mój progres, to przede wszystkim moje nastawienie, po prostu chciałem być dobry w tym co robię i się w tym rozwijać, sama wizja tego, żeby stawać się lepszym była dla mnie zachętą do progresu. To jest coś co staram się w sobie pielęgnować cały czas. Jeżeli chodzi o inne aspekty, które miały wpływ na mój rozwój, to wspomnę tylko o wsparciu bliskich osób i fakcie, że mam z kim trenować i rozmawiać o moim tańcu. Takimi osobami są między innymi, ale przede wszystkim Śniegu (Michał Strugarek) oraz Dominika, moja dziewczyna (z tego miejsca przesyłam buziaczki). Bardzo dużo ludzi dało mi jednak swoje wsparcie na przestrzeni lat i za to jestem wdzięczny. O wszystkich rzeczach mających wpływ na mój progres nie jestem w stanie napisać, bo musiałbym przedstawić swoją autobiografię, dlatego wspominam najważniejsze.

Jaki był przełomowy moment w Twojej karierze ? Czy przyczynił się do tego jakiś wygrany contest?

Nie miałem żadnego przełomowego momentu, który zmieniłby to co się zaczęło dziać w moim tanecznym życiu. Myślę, że przełomem były pewne zmiany jakie dokonały się w mojej głowie, pozwoliły bardziej uwierzyć w siebie i otworzyć się. Nauczyć się pokazywać mój styl w pewien sposób i utrzymywać poziom, co później – myślę – zaczęli dostrzegać inni ludzie. W moim przypadku chodzi bardziej o proces i o konsekwentną pracę niż o jakiś złoty strzał, który dodał mi skrzydeł. Może taki strzał jest jeszcze przede mną, ale tak czy siak, będzie wypracowany.

fot. Monika Łaskarzewska

Czy miałeś kiedykolwiek wątpliwości co do tańca i chciałeś np. zrezygnować z tej zajawki?

Miałem wątpliwości co do mojego tańca, ale nigdy nie byłem w takim momencie aby poważnie myśleć o rezygnacji. Kocham taniec za to jaki jest, nie sądzę, żeby jakieś czynniki zewnętrzne mogły przesądzić o tym, że go porzucę. Przegrane bitwy, nie przejście eliminacji, słabszy trening czy brak umiejętności zrobienia czegoś w taki sposób w jaki by się chciało to rzeczy tak przecież zwyczajne, że nie powinny wpędzać nikogo w stan, kiedy chce przestać tańczyć. Nie zaczynałem tańczyć dla tych rzeczy i chociaż zwycięstwa są bardzo przyjemne, to prędzej zrezygnuję z tańca, jeżeli w środku poczuję coś, co mnie na ten trop naprowadzi, niż po przegranej bitwie i niezaspokojeniu oczekiwań, często tak naprawdę innych ludzi.
Chciałbym aby cała ta otoczka w postaci wydarzeń, eventów i splendoru nie miała wpływu na to czy chce mi się tańczyć. Co do zwątpienia, wątpienie w to co się robi, w słuszność swojego podejścia, to podstawa. Bez tego nie ma autorefleksji,. Kiedy w głowie sprzeczają się jakieś dwa wewnętrzne głosy i jeden mówi „jesteś słaby, nic Ci to nie da”, a drugi, który powinien podnieść Cię na duchu jest stłamszony prozą życia, trudnym okresem, nieprzyjemnym treningiem na którym nic nie było tak jak miało być, po prostu całą masą rzeczy, które nakładają się na siebie.

To normalne, że możesz zacząć wątpić w to czy to co robisz, robisz dobrze i czy nie należałoby czegoś zmienić. Nie chodzi jednak o to aby zmienić taniec na jogę, albo na kolarstwo wysokogórskie, ale zastanowić się nad swoim nastawieniem, wtedy jedyne co trzeba zmodyfikować, to sposób myślenia. Po prostu trzeba być ze sobą szczerym, jeżeli naprawdę chęć do tańczenia z Ciebie ulatuje, to nie musisz za wszelką cenę pokazywać sobie i światu że jest inaczej. W życiu nie zmusisz się do kochania kogoś, kto nie jest „tą” osobą, nie zmusisz się też do kochania tańca.

Wątpliwości, każde momenty zwątpienia są jak test tego, czy nadal chcesz to robić. W moim rozumieniu to taki „checkpoint”. Bezrefleksyjne tańczenie byłoby chyba dużo gorsze niż tańczenie za wszelką cenę. Ja przynajmniej wolę raz na jakiś czas się zastanowić.   

Poza tym warto pamiętać, że fakt iż ktoś zaczął tańczyć, nie musi oznaczać że w pewnym momencie ten okres jego życia się nie zakończy i nie zacznie się kolejny, związany z czymś zupełnie innym, może nawet bardziej pasjonującym. Dlatego myślę, że zawsze trzeba być gotowym na coś nowego. W momentach zwątpienia w cokolwiek zawsze staram się zdystansować i na spokojnie zastanowić. Nie można się bać z czegoś zrezygnować i nie można też wątpić w swoje umiejętności. 

Na szczęście przez większość czasu taniec jest dla mnie właśnie ucieczką od negatywnego myślenia, dlatego jest „lekiem na całe zło” i już z samego tego powodu, nie chciałbym z niego zrezygnować. Niemniej oczywistym jest, że kiedy czasami trzeba się w życiu na coś zdecydować, obrać pewną drogę, to wątpienie  w swój taniec przekłada się również na ogólne nastawienie do świata. Moja droga jest na szczęście dla mnie, zbieżna z tanecznym rozwojem.   

 

Rozmawiała: 

Katarzyna „Kasienia” Kowalewska

Mariusz “Popping Mario” Lubawy – tancerz oraz instruktor tańca z Poznania. Wykładowca przedmiotu “Formy Uliczne” na kierunku Taniec na Wyższej Szkole Umiejętności Społecznych w roku 2015/2016 w Poznaniu. Współwłaściciel i instruktor szkoły tańca Point Dance Studio. Absolwent pedagogiki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Szkolił się na warsztatach u najlepszych tancerzy z polski i zza granicy. Swoje doświadczenie zdobywał na wielu turniejach oraz eventach tanecznych.

Zapraszany do sędziowania zawodów oraz prowadzenia warsztatów w całym kraju oraz coraz częściej – za granicą. Na swojej drodze tanecznej miał do czynienia także z innymi stylami street dance: hip-hop, house, breaking, locking oraz z tańcem współczesnym, którego uczył się na zajęciach w Polskim Teatrze Tańca w Poznaniu. Otwarty na wszelkiego rodzaju taneczne przedsięwzięcia i projekty chce poznawać różne style i techniki, by nieustannie wzbogacać swój styl i znajdować nowe inspiracje.

Fotografie użyte w materiale autorstwa Moniki Łaskarzewskiej



Komentarze