Bardzo dobry występ Ewy Bielak w Nantes

Nasza housedancerka po ćwierćfinale w którym pokonała Rosjankę Easy Lee, w półfinale trafiła na późniejszego zwycięzcę Bruna Marignana z Francji. Ewa Bielak z CoJest Crew była jedyną Polką zaproszoną w roli battle guesta w kategoriach streetdance podczas Battle Opsession w ramach Festival Hip Opsession.

Trzeba przyznać, że street dance we Francji ma kompletnie inny status niż w naszym kraju. Jest traktowany „na poważnie” i w związku z tym ma dorosłego odbiorcę. Zarówno uczestnicy jak i zwykli widzowie to przeważnie 30-latkowie oraz wzwyż.

„Przychodzą ludzie dorośli i to mi się bardzo podoba. Tutaj kultura hip-hop jest bardzo rozpowszechniona i popularna. To takie, można powiedzieć naturalne. Na pewno to jest kwestia adaptacji. Średnia wieku tancerzy to 30 plus i 40 oraz bardzo wielu ludzi wśród publiczności” – potwierdza Ewa.

Ewa Co Jest fot. David Gallard

Wrocławianka nie ukrywa, że jest zadowolona ze swojego występu we Francji.
„Spełniłam to co chciałam, bo tańczyło mi się naprawdę dobrze i czułam wsparcie od publiczności pomimo tego, że nikt mnie tutaj nie znał. Wiadomo, że miejscowi supportują bardziej swoich ludzi ale tutaj się w ogóle tego nie czuło” – zauważa Ewa.

Polka dostała ogromne wsparcie, dzięki któremu jak mówi tańczyło jej się ze spokojem i z relaksem. Kolejnym dużym wsparciem była dla Ewy obecność Justyny Warelis.

„Justynka bardzo mnie wspierała i fajnie jest mieć takich bliskich ludzi, którzy z nami jeżdżą i dają wsparcie i z nami tańczą, przyniosą wodę jeżeli ty czasami o tym nie myślisz. W ogóle wspieranie bez względu na to czy  jesteś z tego samego kraju czy z innego jest bardzo ważne, bo zawody są bardzo stresujące i bardzo trudne dlatego, że nie znasz muzyki, jedziesz do innego kraju masz tylko określony czas 45 sekund – 1 minutę i masz pokazać coś w tym czasie, co ma być skondensowane i przemyślane” – opowiada półfinalistka.

Ewa dużą uwagę zwróciła na after party. Była na aż trzech takich imprezach, które były różne względem siebie, ale stały na bardzo dobrym poziomie. Pierwsza impreza była bardziej hiphopowa, gdzie Tisme grał swoje beaty. „Z Justyną zgodnie stwierdziłyśmy, że ta muzyka nas przytula i buja” – wspomina z uśmiechem specjalistka od house’u.

Na drugim afterze grał Kapela i Yugson. Tam było już więcej house’u, afro i newschoolowych tematów. Na trzecim grał Chabin, który wyczyniał niesamowite rzeczy „Połączenie funku, reggae, ska – to był po prostu hit. Ludzie szaleli, ten dj był królem nocy” .

Pokaz sędziów - Daneshiro fot. David Gallard

Festival Hip Opsession to bardzo duży, profesjonalny event taneczny, gdzie oprócz house rozgrywane są także kategorie hip hop, popping, locking, w kolejnych dniach są też zawody breakingowe (kilka rożnych contestów).

Przy takiej skali wydarzenia istotnym elementem jest perfekcyjne wręcz przygotowanie organizatorów. Ewa opowiada, że na każdym kroku było widać wysoki poziom organizacyjny.

„Dużo się nauczyłam o opiece nad gośćmi, jak powinien wyglądać grafik, jak przydzielane są zadania pomocnikom. To bardzo ważne, ponieważ tancerze czują się komfortowo, czują się docenieni i przez to również, jest wysoki poziom tańca. Jeżeli wszystkie te rzeczy właśnie organizacyjne, są spełnione to możesz po prostu myśleć o tym, że masz dobrze zatańczyć i skupić się na dobrej zabawie” – wyjaśnia Ewa.



Komentarze