Wywiad z Sinior Family

W czerwcu tego roku odbyła się piętnasta rocznica jednej z najstarszych aktywnych ekip w Polsce. Grupy różnych ludzi, z różnych środowisk i o różnych charakterach, których połączyło coś więcej niż taniec. Kilku przyjaciół pielęgnujących wspólne wartości, dla których ekipa to synonim słowa rodzina. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Sinior Family!

 

Piętnasta rocznica Sinior Family … czy zakładając ekipę spodziewaliście się, że to tyle potrwa?

Skoora: Nie no, co Ty stary. Gdy w 2004 roku założyliśmy naszą grupę nie spodziewałem się, że przerodzi się ona w ekipę łączącą różnych ludzi. Teraz czas przestał być istotny póki trzymamy się razem. 

Pyszek: Wierzyliśmy, że to będzie coś na dłużej, więc nie zakładaliśmy żadnych ram czasowych.

Arek Mąka: Czas nie grał tu roli. Była pierwsza, druga, potem trzecia i czwarta rocznica. Przy piątej uznaliśmy, że jest dobrze i jak tak dalej pójdzie, to doczekamy się dziesiątej. Teraz mamy piętnastą, więc oby do dwudziestej!  

Sierber: Mnie fascynuje to, że odkąd dołączyłem do ekipy, to widziałem, że tu zawsze wszystko wychodziło naturalnie. Wszelkie znajomości i przyjaźnie. Dzieje się tak, bo ideą Sinior Family jest to, jakim jesteś człowiekiem i jakie masz podejście do innych. Mieliśmy wspólne poglądy, które wykraczały poza taniec.

 

I to jest intrygujące, gdyż na tyle, co was poznałem, to wiem, że jesteście grupą indywidualistów. Pojawia się zatem pytanie – co  jest waszym wspólnym mianownikiem?

Kubik: Drugi człon naszej nazwy, czyli FAMILY. Traktujemy się jak członków rodziny i to jest naszym wspólnym mianownikiem.

Arek Mąka: Pamiętam, jak na trzeciej rocznicy powiedzieliśmy sobie, że taniec nas połączył to tylko on może nas rozdzielić. Dlatego też zawsze stawialiśmy go na drugim miejscu. To, co nas łączy to przyjaźń, która dla mnie jest wspólnym mianownikiem.

Skoora: Ciężko wskazać jeden wspólny mianownik, gdyż w ciągu tych lat każdy z nas się zmieniał, więc i to co nas łączy ewoluowało. Ten wspólny mianownik jest gdzieś w nas.   

Sierber: Dla mnie tym wspólnym mianownikiem, jak wspomniał Kubik jest rodzina. W naszym przypadku znam nie tylko moich przyjaciół, ale również ich rodziny, których traktuję jak swoich wujków i ciotki. To jest niesamowite, gdy mogłem dziś siedzieć na tarasie z rodzicami Skoory, pić kawę i rozmawiać o życiu. Zatem nie taniec, a rodzina i wspólnie spędzony czas. 

Fot. Gniewko Głogowski 

A zabawy ekipowe? To chyba też jest część wspólnego mianownika?

Arek: Jasne, akurat ekipowych zabaw mamy mnóstwo, od slangu po odzywki, hasła i tak dalej. Myślę że każda ekipa powinna mieć coś, czym się charakteryzuje i wyróżnia wśród innych. 

Merrenda: Np. … masz to?!

Arek: Mam to na serato!

Kubik: Jak tak spojrzeć, to co wyjazd powstaje coś nowego.

Merrenda: Jak czerwony plecak!

Skoora: Jak nie było jeszcze grup na Facebooku, to mieliśmy własne forum na którym mogłeś się zalogować jedynie po tym, jak otrzymałeś nasze hasło. Na tym forum zawsze opisywaliśmy różne przygody, historie z tripów, przyśpiewki i hasła. I to był jeden ze sposobów na urozmaicenie sobie życia (śmiech).

Kubik: Fotka miesiąca … to był świetny pomysł. Myślę, że moglibyśmy go reaktywować.

 

15 anniversary na piętnaste urodziny. Udało się wam zachować ciągłość w organizowaniu tego typu wydarzeń?

Skoora: Tak! Jesteśmy jedyną w Polsce ekipą, której to się udało. Organizowaliśmy nasze anniversary w postaci większych contestów i małych jamów, ale zawsze się odbywały. Pamiętam, że pierwsze urodziny zrobiliśmy z Kichem i Kabanem w formie jamu. Drugie natomiast było już nieco większe.

Arek: Na drugiej rocznicy był contest, na którym było dwóch sędziów. Nie było to łatwe zadanie, bo nie mieliśmy żadnego wsparcia. 

Skoora: Kończyliśmy dopiero gimnazjum, więc nikt nie brał nas na poważnie. Jednak dla nas to było bardzo ważne, gdyż anniversary to jedno z trzech wydarzeń w roku, w których mamy okazję wszyscy się spotkać. Poza nim jest jeszcze „siniorowa” wigilia oraz zjazd.

 

Doszły mnie również słuchy, że 17-sta rocznica ma być zorganizowana w Pleszewie (miejsce urodzenia Kostka, jednego z członków grupy).

Kostek: No to, jak mówimy o tym oficjalnie, to nie ma odwrotu (śmiech). Tak, 17-sta rocznica odbędzie się w moim rodzinnym Pleszewie.

Sierber: Mamy takie założenie, by rocznice odbywały się w różnych miejscach. W miastach, z których pochodzą członkowie nasze ekipy. Do tej pory było to m.in. Drezdenko, Szczecin, Gdańsk, Malbork i Ostrów Wielkopolski.

Fot. Gniewko Głogowski 

A w którym momencie Skład zamienił się w Family?

Pyszek: Całe życie pamiętam moment, gdy 24 grudnia 2005 roku Bartek zadzwonił do nas i powiedział „Chłopaki! Chcę założyć z wami ekipę Sinior Family”. Wtedy to się zaczęło.   

Skoora: Prawdę mówiąc, to już dużo wcześniej znaliśmy się z Mąką, Pysiem i paroma innymi osobami ze Szczecina. Wtedy też pomyślałem, że skoro tak dobrze się kumamy, choć jesteśmy z różnych miast, to czemu by nie stworzyć czegoś większego. W ten sposób powstał pomysł na założenie Sinior Family, czyli hip-hopowej rodziny. Wtedy się zdzwoniliśmy, pogadaliśmy  i wspólnie uzgodniliśmy, że tworzymy Family.

Sierber: Istotny wpływ miał też fakt, że z czasem zaczęli do nas dołączać ludzie, którzy nie mieli większego związku z breakingiem. Byli w pewien sposób poza hip-hopem, a i tak doskonale się rozumieliśmy. Zatem tutaj od początku było, że stawiamy na rodzinę. Ci, którzy chcieli być z nami zostali, a inni odeszli. 

Arek: Tworząc rodzinę nie chcieliśmy trzymać nikogo na siłę. Były osoby, które z czasem przestały to czuć i odchodziły. Wtedy staraliśmy się rozwiązywać to pokojowo. Więc tak, od zawsze szukaliśmy przyjaciół, a nie tylko tancerzy, dlatego to zawsze było bardziej Family niż Skład.

 

Jak to w każdej rodzinie, czasem dochodzi do kłótni. Jak rozwiązywaliście swoje problemy ekipowe?

Skoora: Raczej po ludzku, bo nie mamy sądu rodzinnego (śmiech).

Merrenda: Ale czasami wyzywamy się na freestyle i tak rozwiązujemy problemy (śmiech).

Andzia: Ale tak poważnie mówiąc, to rozmową. Jak już do czegoś dojdzie to trochę się pozłościmy, ale i tak w końcu o tym porozmawiamy. Więc jak jest jakiś problem, to zawsze możemy się wygadać i to bez ogródek.

 

Może dzięki temu jesteście jedną z nielicznych aktywnych ekip.

Pyszek: Być może, bo teraz to praktycznie w ogóle nie ma ekip.

Sierber: Myślę, że to trafne spostrzeżenie. Nie mnie to oceniać, bo mogę się jedynie domyślać dlaczego tak jest, ale łatwo zauważyć, że obecnie mamy znacznie więcej projektów niż ekip. Projektów, czyli połączenia kilku dobrych bboys w celu wygrywania zawodów. Być może dzieje się tak, gdyż faktycznie ludzie nastawieni są głównie na zdobywanie pucharów, niż na budowę trwałych fundamentów do stworzenia prawdziwej ekipy. Myślę, że tworzenie projektów to błędne myślenie, gdyż mamy w Polsce dużo dobrych bboys, którzy jakby stworzyli prawdziwą ekipę, mogliby znacznie dalej zajść.

Merrenda: Ale z drugiej strony, być może tym ludziom po prostu się nie udało stworzyć trwałej grupy. Tak, jak u nas to się narodziło i rozwija wciąż naturalnie, tak u nich narodziło i umarło naturalnie. Skoro dana ekipa nie przetrwała próby czasy, to może nie była prawdziwą ekipą.

 

Na zakończenie … zdradzicie co oznacza Sinior Skład Family?

Skoora: To była bardzo prosta historia …

Mąką: Czekaj! Wiedziałem, że padnie to pytanie, więc przypominam, że na trzeciej rocznicy postanowiliśmy, że nie zdradzimy sensu naszej nazwy, póki nie dobijemy do 20-lecia. Zatem jeszcze tylko pięć lat. Na dwudziestej rocznicy wyjawimy, o co w tym chodzi.  

 

Ok, szanuję i czekam na dwudziestą rocznicę (śmiech). Dzięki bardzo za wywiad.

Sinior Family: Dziękujemy bardzo i pozdrowienia dla całej mobilizacji!  

Fot. Gniewko Głogowski 

Rozmawiał: Adrian Bartoszewicz 



Komentarze