BBoy Geru. Reprezentant ekipy Coolkidz Mob. Podczas niedawnego Red Bull BC One Cypher Poland okazał się czarnym koniem. Dotarł do finału z poziomu eliminacji, pokonując takich wyjadaczy jak Bartek z Wągrowca czy Minigun. 22-letni student informatyki, który wychodzi z cienia kolegów ze swojej ekipy. Zapraszamy do lektury wywiadu z tym walecznym tancerzem.
Geru. To co zrobiłeś podczas Red Bull BC One Cypher Poland to fenomenalne. Przeszedłeś z kwalifikacji do turnieju głównego, a tam kolejno odsyłałeś do domu weteranów tej sceny. Przegrałeś tylko z Kangurem w finale. Jak się z tym czujesz?
Dziękuje ślicznie! Pomimo, że czułem ogrom wsparcia zarówno od prywatnych przyjaciół jak i tancerzy z całej Polski (i nie tylko), to już od eliminacji byłem mocno zestresowany. Właściwie to ta część łącznie z pierwszą bitwą o wejście do finałowej szesnastki była dla mnie najbardziej stresująca. Finał Red Bull BC One Cypher Poland to zdecydowanie moje największe osiągnięcie do tej pory i pomimo, że uważam, że wszystkie moje walki były dość bliskie (jeśli dobrze pamiętam to każda zakończyła się werdyktem 2:1) to bardzo cieszyłem się z każdej wygranej walki. Wiadomo, pozostaje niedosyt po finale, ale to dla mnie tylko motywacja do dalszego rozwoju – Wigorek też musiał najpierw przegrać w finale dwa lata temu, żeby zdominować zeszłoroczne finały (uśmiech).
Dotychczas w Coolkidz Mob na pierwszym planie byli inni bboye, choćby Wigor, który wygrał polskiego Red Bulla rok temu. Od teraz myślę, że na scenie dobrze wiedzą kim jesteś Ty czy Jee Ess. Weszliście na etap, że w jakim składzie byście nie startowali w dwójkach czy trójkach. To zawsze się liczycie!
Taki też był plan – po rozlosowaniu Top 16 razem z Grzesiem (Jee Ess’em) bardzo cieszyliśmy się, że wypadliśmy po innych stronach tabeli i jeśli się spotkamy to dopiero w finale. Na poprzednich dwóch edycjach Red Bulla mieliśmy łącznie, aż pięć walk pomiędzy członkami naszej ekipy. Żartowaliśmy wspólnie z Jee Ess’em, że rozpoznawalność naszej ekipy wielokrotnie przewyższa naszą prywatną i jesteśmy razem z Antkiem (2002) w cieniu „sławy” COOLKIDZ MOB. Myślę, że już od dawna w każdym składzie „liczyliśmy się” i pomimo dobrych wyników na Red Bullu w dalszym ciągu nasza najlepsza trójka (Wigor, Madmax i Axel) w tym czasie reprezentowała naszą ekipę we Francji na Hip Opsession.
To jak to było u Ciebie z tym breakingiem. Jak to się zaczęło?
Moje początki nie wiążą się z jakąś ciekawą historią. Nigdy nie byłem fanem piłki nożnej jak większość chłopaków i mama zapisała mnie do szkoły tańca. Spodobało mi się i tak już zostało. Po zamknięciu szkoły tańca w której zaczynałem postanowiłem trenować z bboy’ami z Krakowa na otwartych treningach. Tak poznałem Unity BBoys Crew. Po pewnym czasie wspólnych treningów pojechaliśmy na Rockafellaz Anniversary do Warszawy i tam chłopaki zaprosili mnie do ekipy. Razem ze mną do Crew dołączył Superstary i Słoniu. Bardzo mnie to cieszyło ponieważ w tamtym czasie to właśnie Unity było dla mnie najbardziej aktywną ekipą w Krakowie i to oni byli dla mnie największą inspiracją. Wtedy zacząłem trenować bardziej poważnie i razem z nimi jeździć na eventy. Pomimo, że część ekipy mieszka teraz w innych miastach lub za granicą i nie wszyscy tańczą dalej to nadal spotykamy się w miarę możliwości, a ja wiele im zawdzięczam – Unity to rodzinka!
Potem dołączyłeś do Coolkidz Mob.
Tak. To wtedy najwięcej zmieniło się w moim breakingu. Od kiedy dołączyłem do ekipy staram się gonić ich poziom. Chłopaki są zdecydowanie moją największa inspiracją i to jako ekipa mamy największą siłę, szczególnie w czasach, gdy coraz częściej widuje się ekipy spotykające się tylko na treningach lub składaki montowane pod poszczególne zawody.
Mieszkasz w Krakowie. Tam nie od wczoraj breaking działa na wysokich obrotach.
Być może na tle innych miast w Polsce krakowska scena nie wygląda najgorzej, aczkolwiek nie jest tak kolorowo. Trenujemy raczej w małych grupkach i nie czuję żebyśmy tworzyli w Krakowie coś specjalnego. Po rozmowach z różnymi ludźmi za granicą, gdzie często całe miasto trenuje w jednym miejscu, organizują regularne jamy z dj’ami i po prostu spędzają razem czas uważam, że jest dużo do poprawy, ale myślę, że podobny problem występuje w całej Polsce. Gdy ludzie przyjeżdżają do Krakowa i pytają o miejsce do otwartego treningu często nie wiem co im odpowiedzieć, bo po prostu takiego miejsca brakuje.
Jakbyś miał scharakteryzować swój styl to jakbyś go określił?
W ekipie mój styl nazywany jest żartobliwie „lazy nóżki” najprawdopodobniej ze względu na to, że najwięcej skupiam się na footworku i szczególnie kiedyś tańczyłem bardzo powoli, ale w dalszym ciągu nie jestem demonem prędkości. Gdy zaczynałem z trudem przychodziły mi powermovesy ale jako, że zawsze chciałem, aby mój styl był „pełny” to właśnie temu aspektowi poświęcam ostatnio najwięcej czasu. Zawsze starałem się, aby na zawodach moje sety były czyste. Przed tym Redbullem dostałem jednak poradę od kilu osób, że powinienem spróbować bardziej zaryzykować. Postarałem zastosować się do tej rady i myślę, że wyszło mi to na dobre.
Sporo jeździcie po zawodach poza Polską, która impreza ma dla Ciebie szczególne znaczenie, która wpłynęła na Ciebie jako bboya?
Uważam, że największy wpływ na mnie mieli poszczególni ludzie, których poznałem na tych imprezach, a nie imprezy same w sobie. Za najciekawszy event na jakim byłem do tej pory uważam Who Got The Flower? we Francji na którą byliśmy zaproszeni w tamtym roku. Myślę, że tak powinna wyglądać HipHopowa impreza – super miejscówka, cyphery, wspólna, parodniowa zabawa, oraz breaking (i nie tylko) na najwyższym poziomie. Bardzo dobrze wspominam też zawsze Outbreak Europe i The Legits Blast Winter Edition.
Jak już wspomniałem, jesteście w ciągłej drodze. Europa Was zaprasza. Całkiem niedawno byliście w Newcastle na Just jamie gdzie razem Jee Essem byliście rozstawieni w 2 na 2. Jak Wam poszło?
Od ostatniego roku tych zaproszeń jest całkiem sporo, bardzo mnie to cieszy. Fajnie, że po Red Bull BC One mogliśmy właśnie w takiej dwójce pojechać na Just Jam. Impreza była bardzo fajna, dla nas skończyła się na Top 8 w walce za IllAbilities, ale uważam, że świetnie się pokazaliśmy. Razem z nami z Krakowa poleciał Bartek z Wągrowca i Nikita, którzy po bardzo dobrych secikach też odpadli w ćwierćfinale.
Jak to u Was wygląda? Robicie sobie rozpiskę wyjazdów i planujecie kto z kim poleci na jaką imprezę, czy to bardziej organizatorzy wskazują kogo konkretnie widzieliby u siebie na imprezie?
Coolkidz Mob to raczej niezbyt zorganizowana ekipa. Wszystko dzieje się bardziej spontanicznie niż zaplanowanie. Bywa różnie, czasami dostajemy zaproszenie dla ekipy i mamy wybrać skład, a czasami organizatorzy wymieniają kogo chcieliby zaprosić. Staramy się rozdzielać to tak, żeby każdy sobie troszkę powalczył.
Zaproszenia to jedno, a duże eventy na których po prostu chcecie być to drugie. Które wydarzenia to takie pewniaki na których zrobicie wszystko, aby się znaleźć?
Chyba nie ma dla nas takich eventów. W dalszym ciągu są duże imprezy na których nikt z nas nie był jak np. IBE więc może to je warto by było sprawdzić. Chciałbym więcej pojeździć na contesty Crew vs Crew, bo to jest zawsze najbardziej zajawkowy format. Jednak większość z nas teraz studiuje, a uczelnia potrafi często popsuć plany wyjazdowe.
Jak podchodzisz do wyników na zawodach. Przyjmujesz z pokorą czy raczej masz swoje zdanie i trudno czasem pogodzić się z decyzją sędziów?
Ja jestem nastawiony na to, że u nas nigdy nie będzie 100% sprawiedliwości. Jak chcesz wygrać to zrób tak, żeby nie było wątpliwości. Czasem jednak zdarzało nam się tak, że w naszej opinii wątpliwości nie powinno być, a sędziowie zdecydowali inaczej – takie werdykty są najbardziej irytujące.
Jakie masz zdanie na temat usportowienia breakingu. Wiadomo, że w przyszłym roku break będzie na Igrzyskach Olimpijskich? Wigor jest w kadrze i ma jakieś szanse aby tam się znaleźć.
Jak dla mnie to jest w naszej kulturze miejsce zarówno na breaking na Igrzyskach Olimpijskich jak i na surowy breaking na klasycznych jamach. Ja jestem fanem sportu! Nikt nikogo nie zmusza do brania w tym udziału, a dla części osób jest to okazja na życie z tańca. Ja na razie nie planuję angażować się w breaking na Olimpiadzie, ale nie mówię, że nigdy nie spróbuję. Co do Wigora to jestem pewny, że tam się znajdzie – on się dopiero rozkręca!
Dla tancerzy nieodzownym elementem jest muzyka. Czego słuchasz na co dzień, co Cię inspiruje do tańczenia.
Ja jestem takim kameleonem muzycznym. Słucham tego co ludzie wokół mnie, lubię poznawać co się innym podoba. Jeśli trenuję sam to najczęściej będzie to jednak UK Rap/Grime.
Masz dopiero 22 lata. Można powiedzieć, że jesteś cały czas na początku swojej drogi. Co chciałbyś osiągnąć w breakingu?
Chciałbym po prostu dalej się tym bawić i zwiedzać świat z super ludźmi. Jeśli chodzi o solowe zawody to fajnie by było powalczyć kiedyś na finale Red Bulla bo to zawsze wydawała się największa scena w breakingu.
Rozmawiał: Tomasz Gezela
Komentarze