„Inspiruje mnie poznawanie ludzi z rożnych zakątków świata” – rozmowa z BBoyem Remo

BBoy Remo czyli Remigiusz Łappo to reprezentant starej szkoły breaka. Pomimo swoich 45 lat nie wybiera się na bboyową emeryturę. Nadal obecny na scenie, z racji na swoje doświadczenie często zapraszany do roli sędziego na zawodach breakingowych.

Urodził się w Żorach. Obecnie mieszka w Krakowie. Można go spotkać na tamtejszym rynku, gdzie tańczy z grupą Misjonarzy Rytmu. Należy również do legendarnej Stylowej Spółki Społem.

W wieku 20 lat opuścił Polskę poszukując inspiracji poza granicami kraju aby móc rozwijać się tanecznie. Zamieszkał w Amsterdamie gdzie współtworzył OnAndOn Crew. Jak sam mówi jego największym osiągnięciem jest to, że po tylu latach tańczenia wciąż czerpie z tego zajawkę i inspiracje.

Po powrocie do kraju wspólnie z bratem Bboyem Doogie stworzył markę odzieżową Outcast Gear. Podróżował po świecie, przede wszystkim zawitał do miejsca gdzie ten taniec się narodził – Nowy Jork, czerpiąc inspiracje od pionierów tego stylu.

 

Zacznijmy klasycznie od początku. Urodziłeś się w Żorach. Tam stawiałeś swoje pierwsze kroki w breaku, który to był rok? Połowa lat 90. jak to wyglądało na Śląsku?

To był początek lat 90 przypadkowo dowiedziałem się że jest paru chłopaków którzy wynajęli sobie jakąś salę na mieście i tam stawiali pierwsze kroki. Gdy się dowiedziałem o tym od razu zagadałem czy mogę z nimi się uczyć, tam też usłyszałem pierwsze kawałki typu Paul Hardcastle – 19 itp. które to wywarły na mnie ogromny wpływ.


Kto był Twoim pierwszym mentorem, kto Cie inspirował? Pamiętasz pierwsze zawody na których brałeś udział, kiedy i gdzie to było?

Pierwszym mentorem który mnie zainspirował był koleżka z Jastrzębia który to czasem wpadał na treningi do chłopaków. Był od nas o wiele starszy oraz miał w tych czasach większy dostęp do muzyki jak i do materiałów, kaset VHS z których mogliśmy łapać zajawkę, nosi ksywkę Graff, ten typek pokazał mi mniej więcej jakieś Fundation tej zajawki. Jeżeli chodzi o Śląsk to tak naprawdę nie było nikogo wokół, kto również by to robił. Dopiero po jakimś czasie pierwsze kroki stawiali też obok w Rybniku chłopaki wiec tak się poznawaliśmy.

Pierwsze zawody w których brałem odział były chyba w 1995 roku w Żaganiu gdzie miałeś puszczona muzykę przez 3 min i w tym czasie pokazywałeś swoje umiejętności (uśmiech).



BBoy Remo

Jesteś reprezentantem SSS, która z perspektywy czasu zapisała się w kartach polskiego breakingu. Jak to się zaczęło?

Z chłopakami z SSS poznaliśmy się tak naprawdę tańcząc na ulicy potem jeżdżąc na zawody, spędzając razem czas. W tamtym okresie poznając kogoś o podobnej zajawce było nie lada niespodzianką. Więc mieliśmy przy tym kupę zabawy bawiąc się zajawką.


W 1995 roku siermiężnie to wyglądało na zawodach. Kiedy zaczęło się zmieniać i które imprezy utkwiły Ci w pamięci, że to już była inna szkoła zaczęło to mieć „ręce i nogi”?

Z czasem pojawiało się więcej bboys i bgirls a co za tym idzie to właśnie oni zaczęli organizować rożne jamy, mniejsze, większe itp. W Polsce na pewno utkwiła mi impreza w Szczecinie w Lokomotowni a następnie małe jamy lokalne, gdzie w gronie znajomych ludzi spotykaliśmy się i jamowalismy. Pomimo tego miałem wciąż niedosyt wiec zaczęliśmy organizować wyjazdy za granice


Dzień prawdy z 2002 był taką imprezą gdzie wyglądało to inaczej. System pucharowy. Do tego uczestnicy dostali na wjazd kanapki, napoje itd.

Widziałem materiały z tego. Tak to prawda co mówisz. Jeszcze jedna utkwiła mi impreza na Ślasku gdzie miałem przyjemność ją sędziować z Focusem oraz Decem. Pamiętam, że tam właśnie zjechała się cała polska scena i był niepowtarzalny vibe.

Który to rok był?

Chyba 2003 to było jakoś blisko po Dniu Prawdy bodajże, tam chyba nawet był pierwszy 7 to smoke.

Misjonarze Rytmu

Według Kiełpa – Stylowa Spółka Społem to ekipa która w owym czasie po zweryfikowaniu swoich dotychczasowych dokonań, zaczęła głosić ideologię tańca a nie akrobatyki co się wydawało trendem w owych czasach. Toczyła się wtedy wielka dyskusja taniec vs akrobatyka.

Taniec jest wolnością, akrobatyka jest akrobatyka. Właśnie w tych czasach opuściłem kraj. Poznałem bboys i bgirls najpierw w Amsterdamie potem powiększałem swoje horyzonty. Znaczną część swojej młodości trenowałem z zupełnie innymi ludźmi.

Co Cię skłoniło do wyjazdu?

Wyjechałem w 2000 roku, dlatego że byłem ciekaw czegoś zupełnie innego, bardzo mnie inspirowało poznawanie ludzi z rożnych zakątków świata. Kolejna rzecz to było to, że stworzyliśmy sobie tam ekipę w której się dobrze rozumieliśmy tańcząc na ulicy. Tam tak naprawdę uczyłem się najwięcej, i to była super okazja w tych latach aby poznać rożnych bboys bgirls i rozwijać swoją pasję.


Z kim wtedy trenowałeś którzy bboye byli wokół Ciebie?

Przede wszystkim mój brat BBoy Doogie, a także BBoy Trace, BBoy Wise Kid.


Holandia to bardzo mocna scena, z kim się wtedy battelowałeś, z pewnością śmigaliście na dobre eventy, których w kraju wiatraków nie brakuje?

Tak, dokładnie! Pamiętam jak jeździliśmy na pierwsze IBE. Wtedy to była jeszcze to taka mała imprezka, ale też śmigaliśmy po lokalnych jamach tam ludzie już tańczyli troszeczkę inaczej moim zdaniem niż w Polsce. Wiele ludzi z Francji też wpadało. Pamiętam sytuacje jak BBoy Kmel wpadł na street z pytaniem czy może sobie z nami pośmigać. Sporo ciekawych osobowości tam się przewinęło. Z czasem zaczęli również wpadać ludzie z Polski. Kingz of Warsaw, Funky Masons, SSS też.

Od lewej Huher, Remo i Czuczu fot. Gniewko Głogowski

Czym się zajmowałeś w Holandii oprócz tańczenia?

Musze Ci powiedzieć, że praktycznie tylko tańczeniem! Czasem pojawiały się szkółki oraz jakieś gigi taneczne w teatrze, ale tak poza tym praktycznie tylko ulica była naszym głównym źródłem dochodu!

Wpadałeś do kraju na jakieś zawody? Co Ci utkwiło w pamięci?

W kraju bardzo chętnie wpadałem na jamy które uważam za świetna inicjatywę mam tu na myśli m.in. Rockafellaz Jam. Świetni ludzie byli tam zapraszani i naprawdę był tam bardzo fajny klimat. Do tej grupy eventów mogę zaliczyć z pewnością Wrocław czyli Konfrontacje, które organizowała BGirl Gosia!

W 2012 r. wyjazd do Nowego Jorku z Polskee’m Flavourem i Sztewite Gang. Jak wspominasz tę wyprawę?

Świetna wycieczka sporo miejsc zwiedziliśmy począwszy od Nowego Jorku, zahaczyliśmy również o Outbreak w Orlando gdzie braliśmy odział w contestach jak i w kołach, potem Miami kolejny świetny jam w kultowej miejscówce. Stamtąd kolejna biba która była w Bostonie, super chłopaki z Polskee’go Flavouru to zorganizowali jestem bardzo wdzięczny, że mogłem towarzyszyć im w tej podroży.

Myślę ze każdy człowiek związany z tą kulturą obowiązkowo powinien zobaczyć kolebkę hip hopu, sądzę, że wiele by to mogło zmienić w wyobraźni odnośnie tej kultury!

Kiedy wróciłeś na stałe do Polski? Dlaczego zamieszkałeś w Krakowie.

Zanim wróciłem miałem jeszcze roczny epizod w UK. Tam też spędzałem dużo czasu na ulicy. Wiadomo Londyn, więc miałem okazje tam dość sporo jamowac. To było zaraz po Amsterdamie. Do Polski wróciłem jakoś na początku 2010. Zamieszkałem w Krakowie ponieważ tu od lat znalem sporo ludzi oraz w w tym mieście zawsze dobrze się czułem.

W Krakowie wspólnie z bratem założyłeś markę Outcast Gear. Opowiedz coś więcej o tym projekcie.

Outcast Gear wziął się zupełnie spontaniczne, stworzyliśmy to razem z bratem poprzez nasze doświadczenia tak jak my odbieramy hip hop i chcemy przedstawiać te wizje, pasje dalej. Uważam, że takich rzeczy totalnie brakuje, chcemy wciąż to rozwijać ponieważ dla nas to jest dopiero początek naszej zabawy. Super, że ludzie to suportują wpadając na jamy, kupując nasze ciuchy to nas bardzo cieszy i motywuje.

Outcast to również nazwa jamu który organizujecie skąd pomysł na zorganizowanie takiej imprezy. W tym roku już trzecia edycja tego wydarzenia.

Pomysły jak to u nas zawsze przychodzą pod wpływem impulsu, nie inaczej było tym razem. Tak to już trzecia edycja. Koncept ten polega na tworzeniu rzeczy dla ludzi przede wszystkim związanymi z tą kulturą tak aby wspólnie wymieniać się dzielić tą energią.

Cypher Call Out Battles należy do rzadkości. Scena jest zdominowana przez zawody breakowe. Jak sami mówicie to swoisty Raw breaking. Jak to będzie wyglądać?

Wiesz Call Out Battle polega na tym, że musisz wyzwać kogoś do walki bezpośrednio, nikt nie wytycza ci przeciwnika sam sobie wybierasz lub też ktoś może wyzwać Ciebie.

Faktycznie raw breaking! W takim razie do zobaczenia w Krakowie na Outcast Jamie!



Komentarze